Okazuje się, że Bombaj nie jest zbyt równomiernie rozciągnięty. W północnej części miasta znajduje się DUŻY park narodowy, który wcina się w metropolię, która z tego powodu przybiera kształt litery V. Mój autobus jechał pomiędzy przystankami dwóch linii kolejowych (zachodnia i centralną), zahaczając trochę o ten park. Dziki park - po drodze mijaliśmy takie lasy, że jakby wsadzić rękę w gęstwinę, to po jej wyjęciu okazałoby się, że z drugiej strony przyczepiony jest tygrys.
Pierwszy raz spotkałem rikszarza, który nie chciał mnie ograbić. Na początek chciał 50 rupii Przejazd z włączonym taksometrem kosztuje około 30-40, ale nie chciało mi się targować i zgodziłem się. Po chwili zaczęła się „konwersacja”, która dla postronnego obserwatora wyglądała by jakoś tak (R – rikszarz, J – ja):
R: ^*(%%#%&*&%%^*(($#%^&(^^^%^@$*(*^%%$#&^?
J: !@#!$@???
R: ^&(*&^&(%%^?
J: ????
R: *)(&%/Hindi?
J: No Hindi. Eglish?
R: No speak English.
...
R: *(&(*)(^&(**(&)&* country?
J:... Polonia
R: $>^&^??
J: POLONIA
R: Polonia?
J: Polonia
…
R: :)
J: :)
Później kierowca zatrzymał się i powiedział, że przewiezie mnie za 40 rupii (jeszcze coś machał jakąś kartką, ale po co?). A jak dojechaliśmy, to chciał już tylko 30. :)
Poniżej losowe zdjęcia z Bombaju.