ale ile się przy tym nachodzi! ( a właściwie najeździ..)
Nie jest łatwo znaleźć mieszkanie w Indiach. Hmm może jednak zawęźmy krąg do Bombaju, choć nie sądzę, żeby gdzieś indziej w kraju świętej krowy było łatwiej, biorąc pod uwagę to, że Mumbai jest taką kosmopolityczną metropolią.
Z ciekawostek - Bombaj jest jednym z najdroższych miast na świecie biorąc pod uwagę ceny gruntów i najmu. Mowa tu oczywiście o centrum, a nie o 'moich' przedmieściach. Chociaż nawet tutaj są obszary, gdzie cena apartamentu jest równa cenie domu w Londynie.
Nieruchomości są dużym i dynamicznie rozwijającym się biznesem. Na ulicach roi się od agencji zajmujących się sprzedażą i najmem, z których wiele nie zajmuje więcej niż mały pokoik. Ba, niektóre łatwiej porównać do szopy, skoro są tylko trzy ściany..
Właśnie wiele z takich agencji odwiedziliśmy w poszukiwaniu naszego lokum. Nie byliśmy zbyt wybredni, w końcu mieliśmy troszkę ponad dwa tygodnie na znalezienie nowego domu, zanim skończy się nasz układ z poprzednim najemcą. Chcieliśmy tylko mieszkać gdzieś blisko biura (do 30 min autobusem), przy w miarę rozsądnej cenie - uwzględniając fakt, że obcokrajowców będą starali się dużo bardziej naciągnąć i oszukać. Przy ilości ofert wydawało się to łatwe. Ale cóż, czekało nas następne 'indyjskie doświadczenie'. Kolejne okazje mijały nas między innymi ponieważ:
Nie jest łatwo znaleźć mieszkanie w Indiach. Hmm może jednak zawęźmy krąg do Bombaju, choć nie sądzę, żeby gdzieś indziej w kraju świętej krowy było łatwiej, biorąc pod uwagę to, że Mumbai jest taką kosmopolityczną metropolią.
Z ciekawostek - Bombaj jest jednym z najdroższych miast na świecie biorąc pod uwagę ceny gruntów i najmu. Mowa tu oczywiście o centrum, a nie o 'moich' przedmieściach. Chociaż nawet tutaj są obszary, gdzie cena apartamentu jest równa cenie domu w Londynie.
Nieruchomości są dużym i dynamicznie rozwijającym się biznesem. Na ulicach roi się od agencji zajmujących się sprzedażą i najmem, z których wiele nie zajmuje więcej niż mały pokoik. Ba, niektóre łatwiej porównać do szopy, skoro są tylko trzy ściany..
Właśnie wiele z takich agencji odwiedziliśmy w poszukiwaniu naszego lokum. Nie byliśmy zbyt wybredni, w końcu mieliśmy troszkę ponad dwa tygodnie na znalezienie nowego domu, zanim skończy się nasz układ z poprzednim najemcą. Chcieliśmy tylko mieszkać gdzieś blisko biura (do 30 min autobusem), przy w miarę rozsądnej cenie - uwzględniając fakt, że obcokrajowców będą starali się dużo bardziej naciągnąć i oszukać. Przy ilości ofert wydawało się to łatwe. Ale cóż, czekało nas następne 'indyjskie doświadczenie'. Kolejne okazje mijały nas między innymi ponieważ:
- Jesteśmy kawalerami (tylko rodziny)
- Nie dla obcokrajowców
- Tylko dla wegetarian
- Zakaz gotowania
- Pracujemy dla TCS
- Jesteśmy za wysocy
I tak dalej i tak dalej... właściwie jedyną rzeczą z powodu której nas nie dyskryminowano, to o dziwo religia. A może i nic w tym dziwnego. Hinduizm ze swojej natury dopuszcza różnorakie i indywidualne podejście do szukania oświecenia i kontaktu z bóstwem. W pewnym sensie dlatego w tej religii jest tylu bogów. Ogólnie rzecz biorąc, poza okazyjnymi rzeziami i masakrami na tle religijnym (głównie pomiędzy Hindusami i Muzułmanami) Indie są pod względem wyznania bardzo tolerancyjne.
Dwa tygodnie szybko upłynęły, a my dalej nie mieliśmy żadnej sfinalizowanej umowy w ręku. jak pisałem poprzednio, spakowaliśmy wszystkie swoje manatki i pojechaliśmy znaleźć jakieś lokum na najbliższe dni.
Jak to dobrze mieć w takiej chwili dobrych znajomych. Mniej przydatną część bagażu i sprzęt domowy (pralka, mikrofalówka, krzesła) rozdzieliliśmy na dwa mieszkania, a sami przekimaliśmy u innych praktykantów (Pius i Isaac) albo u kumpli z pracy (ja i Santiago). Nie trwało to długo. Już po dwóch księżycach udało nam się w końcu wprowadzić się do naszego nowego mieszkania. Nie mamy mebli, nie możemy imprezować i nie mogą nas odwiedzać żadne dziewczyny, ale po za tym jest miodzio. Mieszkanko jest w dobrym stanie, mamy prąd, wentylatory, ciepłą wodę, internet (jak nikt nie używa torrentów), dużą przestrzeń na wieszanie prania - czego chcieć więcej? Ostatnio dokupiliśmy nawet lodówkę (20 $ razem z transportem). Zepsuła się już następnego dnia, ale ją naprawiłem .. no dobra, to tylko kabelki we wtyczce się poluzowały, ale i tak się liczy.
Po wielu następnych księżycach wprowadził się jeszcze wygadany Adonis z Beninu i wiecznie zapracowany Anderson z Brazylii. Od tego czasu żyjemy sobie spokojnie. Wygląda na to, że to będzie już mój ostatni 'dom' w Indiach. Chociaż tutaj nic nie wiadomo. Carpe diem.
Dwa tygodnie szybko upłynęły, a my dalej nie mieliśmy żadnej sfinalizowanej umowy w ręku. jak pisałem poprzednio, spakowaliśmy wszystkie swoje manatki i pojechaliśmy znaleźć jakieś lokum na najbliższe dni.
Jak to dobrze mieć w takiej chwili dobrych znajomych. Mniej przydatną część bagażu i sprzęt domowy (pralka, mikrofalówka, krzesła) rozdzieliliśmy na dwa mieszkania, a sami przekimaliśmy u innych praktykantów (Pius i Isaac) albo u kumpli z pracy (ja i Santiago). Nie trwało to długo. Już po dwóch księżycach udało nam się w końcu wprowadzić się do naszego nowego mieszkania. Nie mamy mebli, nie możemy imprezować i nie mogą nas odwiedzać żadne dziewczyny, ale po za tym jest miodzio. Mieszkanko jest w dobrym stanie, mamy prąd, wentylatory, ciepłą wodę, internet (jak nikt nie używa torrentów), dużą przestrzeń na wieszanie prania - czego chcieć więcej? Ostatnio dokupiliśmy nawet lodówkę (20 $ razem z transportem). Zepsuła się już następnego dnia, ale ją naprawiłem .. no dobra, to tylko kabelki we wtyczce się poluzowały, ale i tak się liczy.
Po wielu następnych księżycach wprowadził się jeszcze wygadany Adonis z Beninu i wiecznie zapracowany Anderson z Brazylii. Od tego czasu żyjemy sobie spokojnie. Wygląda na to, że to będzie już mój ostatni 'dom' w Indiach. Chociaż tutaj nic nie wiadomo. Carpe diem.