niedziela, 21 marca 2010

Ambasada Polska

Nie wiem jak wyglądają ambasady Rzeczypospolitej w innych zakątkach naszej wesołej planety, ale tutejszy oddział jest naprawdę niezły.

Spotkanie numer 1:
Środa, 18 listopad - z okazji Święta Niepodległości.. Zaraz, zaraz dawno mnie w domu nie było, ale święto narodowe jest chyba 11. Ach, no tak, ale to miało związek z Solidarnością, ale nie potrafię znaleźć na guuglu o co właściwie chodzi. Nieważne. Oczywiście obowiązuje strój oficjalny, ba, nawet przy wejściu chcieli ode mnie wizytówkę :D. Oprócz, naturalnie Polaków, przybywa także wielu Indusów, związanych z ambasadą i międzynarodowymi stosunkami Polsko-Indysjkimi. Wieczór minął na pogaduszkach przy darmowym drinku (Belvedere w dowolnych ilościach), na oficjalnych przemowach i pokazie tradycyjnego indyjskiego tańca w wykonaniu wnuczki jednej z Polek, która przybyła tutaj w pewnym punkcie burzliwej historii. Nie zabrakło też jedzenia: barszcz czerwony nie był zły, ale to bigos został gwiazdą wieczoru - był naprawdę wyśmienity.

Spotkanie numer 2:
Zbliżają się święta, więc dobrze by było zorganizować jakieś polskie tradycyjne spotkanie.
24 grudnia - zostaliśmy zaproszeni przez ambasadora i jego żonę na Wigilię do ich apartamentu na Malabar Hill, które jest jedną z bogatszych dzielnic Bombaju - tutaj znajduje się większość ambasad). Ponieważ część z praktykantów-Polaków była na wycieczce, na wieczerzy pojawiłem się ja, Agata, Ela oraz Anka z Prashantem. Oczywiście było też kilku innych rodaków zaproszonych przez ambasadora.
Na kolację były - barszcz z uszkami, zupa grzybowa, śledź (jak dla mnie, zwycięzca konkursu na najlepsze danie w okolicy) oraz pierogi. Ach śledź....
Po wigilii wybraliśmy się (tzn. "młodzież") na imprezę na dach jednego z wieżowców. Cóż, w Indiach 24 grudnia jest "tradycyjnie" dniem dyskotek. Muza, drinki i niezły widok...



Spotkanie numer 3:
Idąc za ciosem, ambasada polska organizuje "koktajl noworoczny", ponownie w domu ambasadora. Ludzi jest zdecydowanie więcej niż na Wigilii, i jak zwykle nie zabrakło dobrego jedzenia i dobrych trunków. A po koktajlu młodzież znowuż wybrała się na imprezę.



Podsumowując, cała reszta praktykantów zazdrości nam naszej ambasady, co może w jakimś stopniu wiązać się z darmowym alkoholem i jedzeniem. Niewątpliwie w porównaniu do innych ambasad polska wypada najlepiej. Na przykład amerykańska: zorganizowała dzień Świętego Patryka na swoim dachu, ale właściwie najlepszą rzeczą była możliwość napicia się Guinnessa (6$ za puszkę). Dużo lepiej sprawili się Brazylijczycy, którzy sprowadzili jeden z ich zespołów z gorącą, latynoską muzyką do jednego z klubów w centrum miasta.

W każdym razie najlepsze imprezy i tak sponsoruje ambasada polska.

Ach i tak sie zastanawiam, czy wiecie na co idą nasz... wasze podatki? :P

1 komentarz:

  1. no nareszcie sie odezwales..to mile ze strony pracownikow ambasady ze nie sa egoistami i nie zapominaja o swoich rodakach

    OdpowiedzUsuń