Kilkanaście stopni Celsjusza temu, w środku lutego, zaczęła się tygodniowa wyprawa, której celem były najbardziej znane miejsca Indii, jak Delhi i Agra. Ale o tym później, w innych odcinkach. Najpierw spędzimy przyjemny weekend w Udaipurze.
Od razu możemy pominąć podróż autobusem z Bombaju. Autobusem pół sypialnym - w jednej części były łóżka, w innym siedzenia - my akurat trafiliśmy na te drugie, co mi nawet odpowiadało, bo lepiej śpi mi się w fotelikach niż w przy-krótkawych, dwuosobowych łóżkach. Szczególnie gdy droga jest wyboista - wtedy człowiekiem rzuca tak, że ledwo da się unikać obijania się o sufit, nie wspominając o jakiejkolwiek możliwości wyspania się - o czym przekonaliśmy się wyjeżdżając z Udaipuru.
Ach zapomniałem o przedstawieniu bohaterów. W drogę wyruszyliśmy: ja, Nicolas i Anca - szalony demon z Rumunii. W czasie podróży nasz skład będzie się zmieniał, ale na pierwszy weekend to by było tyle.
Udaipur leży w największej prowincji Republiki Indii - w Radżastanie. Region ten posiada niewątpliwie ciekawą hisotrię, która jednak zazwyczaj zalana jest krwią i opisuje walkę lokalnych ludów, takich jak Radźputowie, Gudżarowie i Bisznowie (wybaczcie osobiste tłumaczenia z angielskiego, rosyjskiego i niemieckiego) z licznymi najeźdźcami: Muzułmanami (Mongołami), Afgańczykami czy Imperium Brytyjskim.


Udaipur nosi miano miasta jezior, a także bywa zwane "Wenecją wschodu". Nietrudno się domyśleć dlaczego - krajobraz zdominowany jest przez całkiem spore zbiorniki wodne - Pichola w centrum i Fateh Sagar na północy. Nad brzegiem tego pierwszego przepięknie położony jest imponujący zespół pałacowy - do niego też skierowaliśmy swoje pierwsze kroki. Wynajęcie przewodnika kosztowało nas, o ile dobrze pamiętam, 100 rupii, więc nie namyślaliśmy się długo. Okazało się to... ciekawym pomysłem, jako że przewodnik miał kilka "prześmiesznych" żartów, które opowiadał wszystkim kolejnym zwiedzającym. Pewnie po pracy siedzą sobie z kumplami przy czaju i opowiadają, jak to zrobili w konia kolejne grupy turystów. Zobaczmy czy wy też się dacie nabrać (niestety nie mam oryginałów, ale te obrazki powinny wystarczyć):
1. Ile tygrysów widać na obrazku (odpowiedzcie bez przewijania):

Otóż jest tylko jeden - obraz przedstawia kolejne etapy polowania, tak jakby kilka rysunków połączono w jeden.
2. A teraz, ile tygrysów jest na rysunku?:

To nie są tygrysy, ale lwy... buahahaha...
3. Winda. Dwie Windy. Przewodnik prosi nas o próbę popchnięcia drzwi do windy dla służby. Ho ho ho, drzwi są tylko namalowane - numer, jaki władca wyciął swoim podwładnym. Dowcipniś. Cóż, i tak miał lepsze poczucie humoru od niektórych władców znanych z historii, których cieszyło dożywianie lwów i tygrysów, z aktywnym udziałem publiczności.
4. Był jeszcze kawał z walkami słoni, które zostały zakazane przez parlament, jako że posłowie nie chcieli mieć konkurencji, czy jakoś tak...
*Walka słoni polegała na tym, że dwa zwierzęta, wraz z kierującymi z ich pleców ludźmi, stawały po przeciwnych stronach muru, który sięgał im do kolan. Słonie chwytały się za trąby i próbowały przeciągnąć przeciwnika "na swoją stronę". Przegrywało zwierzę, które jako pierwsze dotknęło nogami muru.
Poza żartami, w pałacu znajduje się wiele miejsc godnych uwagi - wieże, komnaty, balkony i ogrody, z których najciekawszy znajduje się na .. dachu. Trik okazuje się prosty - cała budowla położona jest na wzgórzu, którego wierzchołek właśnie łączy się z dachem, umożliwiając posadzenie drzew na środku marmurowego placu. Ponadto w pałacu znajduje się mnóstwo placyków i dziedzińców. Na jeden z nich spoglądać można przez jedno z siedmiu okien - pewny maharadża miał siedem żon, stąd liczba okien. Cóż, widocznie każda musiała mieć własne. Na zdjęciach warto zwrócić uwagę na przewijające się elementy słońca - symbolu królestwa Mewar, oraz pawia - symbolu królów.





Przy okazji krótkie wyjaśnienie tytułów królewskich. Maharadża jest wyższy od Radży, ale niższy od Maharany.
W mieście znajdują się jeszcze dwa inne pałace.
Pierwszy z nich, Jag Niwas, położony jest na środku jeziora. Obecnie znajduje się tam pięciogwiazdkowy hotel należący do sieci Taj, wobec czego wstęp mają tam tylko goście. Booogaci goście. Pałac/hotel najbardziej znany jest z tego, że nakręcono tutaj kilka scen do filmu (właściwie już serialu) o przygodach agenta 007. Obraz ten nosi tytuł "Ośmiorniczka", a Roger Moore zagrał w nim główną rolę. Jeśli ktoś nie widział, to nie ma problemu - w każdej liczącej się restauracji puszczają ten film codziennie, przez 365 dni w roku, zazwyczaj o godzinie 19 lub 19:30.
Na tym samym jeziorze jest jeszcze druga wyspa, Jag Mandir, na której znajduje się restauracja. Prom kosztuje ponad 300 Rupii (i na wyspie nie ma właściwie nic poza restauracją), wobec czego my wybraliśmy dużo tańszy przejazd łódeczką dookoła obu wysp.



Drugi pałac, Monsunowy, położony jest na wzgórzu nieopodal miasta. Jest wspaniałym punktem widokowym na całą okolicę, a szczególnie warto tam pojechać w czasie zachodu słońca, co też uczyniliśmy.




Sam Udaipur charakteryzuje się gęstą zabudową, bogato zdobionymi świątyniami i wąskimi uliczkami pnącymi się losowo w górę lub dół. Jest kilka muzeów, największy turban świata, kilka pralni nad jeziorem i mnóstwo sklepów z pamiątkami. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem są jednak reklamy, zawsze z dopiskiem "polecane przez Lonley Planet". Hotel polecany przez Lonley Planet, restauracja polecana przez Lonley Planet, widok Polecany przez Lonley Planet. Miasto polecane... jak w tytule.







W czasie naszego pobytu byliśmy świadkami pewnego pochodu. Właśnie chciałem napisać "dziwnego", ale właściwie dlaczego miałbym użyć tego słowa. Dziwnego może dla nas, ale skoro jesteśmy tu tylko weekendowymi zjawami, to nasza opinia jest bez sensu. W każdym razie... Siedzimy sobie w kawiarni, sącząc kawę i soczek, gdy dobiega do naszych uszu charakterystyczna muzyka. Chwilę potem przemaszerowywuje przed nami mała orkiestra, a za nimi podąża mały tłumek. Wśród idących ludzi znajdują się kobiety z całkowicie zasłoniętymi twarzami, niosące na głowach niewielkie naczynia. Kobiety ledwo szły - słaniały się na nogach i musiały być przytrzymywane przez towarzyszące im osoby. Gdy dotarły nad brzeg jeziora, padły z wyczerpania na ziemię, gdzie leżały przez pewien czas. Później grupa innych kobiet zabrała je do pobliskiego domu. Z nielicznych i niezbyt jasnych wyjaśnień dowiedziałem się, że była to ceremonia przed weselem, mająca na celu wypędzenie złych duchów - miejmy nadzieję że się udało.


Z innych ciekawych postaci - w niedzielę wybraliśmy się na przejażdżkę po mieście z jednym riksiarzem. Zobaczyliśmy północne jezioro, tak zwany "ogród królowych" oraz, jak to zwykle bywa - sklep z pamiątkami , dywanami i szarfami itp. W Indiach często się zdarza, że kierowca, który zgodził się nas podwieźć w kilka miejsc, zabierze nas też do sklepów ("only for a while, goood shoop, cheap prices, no need to buy"). Oryginalnym elementem była muzyka w rikszy - zamiast standardowych Hinduskich zawodzeń z głośników leciał hard rock. Ciekawe uczucie, jechać przez indyjskie miasto z ciężką muzą w uszach. Odjazdowe.





Od razu możemy pominąć podróż autobusem z Bombaju. Autobusem pół sypialnym - w jednej części były łóżka, w innym siedzenia - my akurat trafiliśmy na te drugie, co mi nawet odpowiadało, bo lepiej śpi mi się w fotelikach niż w przy-krótkawych, dwuosobowych łóżkach. Szczególnie gdy droga jest wyboista - wtedy człowiekiem rzuca tak, że ledwo da się unikać obijania się o sufit, nie wspominając o jakiejkolwiek możliwości wyspania się - o czym przekonaliśmy się wyjeżdżając z Udaipuru.
Ach zapomniałem o przedstawieniu bohaterów. W drogę wyruszyliśmy: ja, Nicolas i Anca - szalony demon z Rumunii. W czasie podróży nasz skład będzie się zmieniał, ale na pierwszy weekend to by było tyle.
Udaipur leży w największej prowincji Republiki Indii - w Radżastanie. Region ten posiada niewątpliwie ciekawą hisotrię, która jednak zazwyczaj zalana jest krwią i opisuje walkę lokalnych ludów, takich jak Radźputowie, Gudżarowie i Bisznowie (wybaczcie osobiste tłumaczenia z angielskiego, rosyjskiego i niemieckiego) z licznymi najeźdźcami: Muzułmanami (Mongołami), Afgańczykami czy Imperium Brytyjskim.


Udaipur nosi miano miasta jezior, a także bywa zwane "Wenecją wschodu". Nietrudno się domyśleć dlaczego - krajobraz zdominowany jest przez całkiem spore zbiorniki wodne - Pichola w centrum i Fateh Sagar na północy. Nad brzegiem tego pierwszego przepięknie położony jest imponujący zespół pałacowy - do niego też skierowaliśmy swoje pierwsze kroki. Wynajęcie przewodnika kosztowało nas, o ile dobrze pamiętam, 100 rupii, więc nie namyślaliśmy się długo. Okazało się to... ciekawym pomysłem, jako że przewodnik miał kilka "prześmiesznych" żartów, które opowiadał wszystkim kolejnym zwiedzającym. Pewnie po pracy siedzą sobie z kumplami przy czaju i opowiadają, jak to zrobili w konia kolejne grupy turystów. Zobaczmy czy wy też się dacie nabrać (niestety nie mam oryginałów, ale te obrazki powinny wystarczyć):
1. Ile tygrysów widać na obrazku (odpowiedzcie bez przewijania):

Otóż jest tylko jeden - obraz przedstawia kolejne etapy polowania, tak jakby kilka rysunków połączono w jeden.
2. A teraz, ile tygrysów jest na rysunku?:

To nie są tygrysy, ale lwy... buahahaha...
3. Winda. Dwie Windy. Przewodnik prosi nas o próbę popchnięcia drzwi do windy dla służby. Ho ho ho, drzwi są tylko namalowane - numer, jaki władca wyciął swoim podwładnym. Dowcipniś. Cóż, i tak miał lepsze poczucie humoru od niektórych władców znanych z historii, których cieszyło dożywianie lwów i tygrysów, z aktywnym udziałem publiczności.
4. Był jeszcze kawał z walkami słoni, które zostały zakazane przez parlament, jako że posłowie nie chcieli mieć konkurencji, czy jakoś tak...
*Walka słoni polegała na tym, że dwa zwierzęta, wraz z kierującymi z ich pleców ludźmi, stawały po przeciwnych stronach muru, który sięgał im do kolan. Słonie chwytały się za trąby i próbowały przeciągnąć przeciwnika "na swoją stronę". Przegrywało zwierzę, które jako pierwsze dotknęło nogami muru.
Poza żartami, w pałacu znajduje się wiele miejsc godnych uwagi - wieże, komnaty, balkony i ogrody, z których najciekawszy znajduje się na .. dachu. Trik okazuje się prosty - cała budowla położona jest na wzgórzu, którego wierzchołek właśnie łączy się z dachem, umożliwiając posadzenie drzew na środku marmurowego placu. Ponadto w pałacu znajduje się mnóstwo placyków i dziedzińców. Na jeden z nich spoglądać można przez jedno z siedmiu okien - pewny maharadża miał siedem żon, stąd liczba okien. Cóż, widocznie każda musiała mieć własne. Na zdjęciach warto zwrócić uwagę na przewijające się elementy słońca - symbolu królestwa Mewar, oraz pawia - symbolu królów.





Przy okazji krótkie wyjaśnienie tytułów królewskich. Maharadża jest wyższy od Radży, ale niższy od Maharany.
W mieście znajdują się jeszcze dwa inne pałace.
Pierwszy z nich, Jag Niwas, położony jest na środku jeziora. Obecnie znajduje się tam pięciogwiazdkowy hotel należący do sieci Taj, wobec czego wstęp mają tam tylko goście. Booogaci goście. Pałac/hotel najbardziej znany jest z tego, że nakręcono tutaj kilka scen do filmu (właściwie już serialu) o przygodach agenta 007. Obraz ten nosi tytuł "Ośmiorniczka", a Roger Moore zagrał w nim główną rolę. Jeśli ktoś nie widział, to nie ma problemu - w każdej liczącej się restauracji puszczają ten film codziennie, przez 365 dni w roku, zazwyczaj o godzinie 19 lub 19:30.
Na tym samym jeziorze jest jeszcze druga wyspa, Jag Mandir, na której znajduje się restauracja. Prom kosztuje ponad 300 Rupii (i na wyspie nie ma właściwie nic poza restauracją), wobec czego my wybraliśmy dużo tańszy przejazd łódeczką dookoła obu wysp.



Drugi pałac, Monsunowy, położony jest na wzgórzu nieopodal miasta. Jest wspaniałym punktem widokowym na całą okolicę, a szczególnie warto tam pojechać w czasie zachodu słońca, co też uczyniliśmy.




Sam Udaipur charakteryzuje się gęstą zabudową, bogato zdobionymi świątyniami i wąskimi uliczkami pnącymi się losowo w górę lub dół. Jest kilka muzeów, największy turban świata, kilka pralni nad jeziorem i mnóstwo sklepów z pamiątkami. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem są jednak reklamy, zawsze z dopiskiem "polecane przez Lonley Planet". Hotel polecany przez Lonley Planet, restauracja polecana przez Lonley Planet, widok Polecany przez Lonley Planet. Miasto polecane... jak w tytule.







W czasie naszego pobytu byliśmy świadkami pewnego pochodu. Właśnie chciałem napisać "dziwnego", ale właściwie dlaczego miałbym użyć tego słowa. Dziwnego może dla nas, ale skoro jesteśmy tu tylko weekendowymi zjawami, to nasza opinia jest bez sensu. W każdym razie... Siedzimy sobie w kawiarni, sącząc kawę i soczek, gdy dobiega do naszych uszu charakterystyczna muzyka. Chwilę potem przemaszerowywuje przed nami mała orkiestra, a za nimi podąża mały tłumek. Wśród idących ludzi znajdują się kobiety z całkowicie zasłoniętymi twarzami, niosące na głowach niewielkie naczynia. Kobiety ledwo szły - słaniały się na nogach i musiały być przytrzymywane przez towarzyszące im osoby. Gdy dotarły nad brzeg jeziora, padły z wyczerpania na ziemię, gdzie leżały przez pewien czas. Później grupa innych kobiet zabrała je do pobliskiego domu. Z nielicznych i niezbyt jasnych wyjaśnień dowiedziałem się, że była to ceremonia przed weselem, mająca na celu wypędzenie złych duchów - miejmy nadzieję że się udało.


Z innych ciekawych postaci - w niedzielę wybraliśmy się na przejażdżkę po mieście z jednym riksiarzem. Zobaczyliśmy północne jezioro, tak zwany "ogród królowych" oraz, jak to zwykle bywa - sklep z pamiątkami , dywanami i szarfami itp. W Indiach często się zdarza, że kierowca, który zgodził się nas podwieźć w kilka miejsc, zabierze nas też do sklepów ("only for a while, goood shoop, cheap prices, no need to buy"). Oryginalnym elementem była muzyka w rikszy - zamiast standardowych Hinduskich zawodzeń z głośników leciał hard rock. Ciekawe uczucie, jechać przez indyjskie miasto z ciężką muzą w uszach. Odjazdowe.





Zakończę jednym z chwytliwych powiedzonek naszego kierowcy, i które powstało tylko dlatego, że się rymuje, ale i tak nieźle brzmi:
*chapati - popularny chleb/placek z mąki i wody
*chai - rodzaj herbaty z dużą ilością przypraw, sprzedawany w małych kubeczkach po 5 rupii za sztukę
"No woman, no cry, no chapati no chai"!
*chapati - popularny chleb/placek z mąki i wody
*chai - rodzaj herbaty z dużą ilością przypraw, sprzedawany w małych kubeczkach po 5 rupii za sztukę
"No woman, no cry, no chapati no chai"!