sobota, 22 maja 2010

Wino, kobiety i śpiew

Dobra, nikt nie śpiewał, i kobiet też właściwie nie było, ale wina nie brakowało, a dzięki temu tytuł przynajmniej jest ładny.

Tak więc temat będzie o winie. Prawda, Indie raczej nie słyną z tego trunku, i daleko im do Francji, Australii czy Kalifornii, a spożycie jest mniejsze niż 1 litr per capita. Można by to tłumaczyć przytłaczającą ilością ludności, ale tak naprawdę w całej południowej Azji wino nie jest popularne.

Właściwie nie mogę sobie przypomnieć żadnego alkoholu z którego słynąłby kraj świętej krowy.

Pewnej słonecznej niedzieli wybrałem się z kumplem - Arjunem na jednodniową wycieczkę do miejscowości Nashik, położonej ok 180 km od Bombaju, co daje ponad 4 godziny jazdy. Na miejscu byliśmy około południa, i nie zwlekając, udaliśmy się do celu naszej podróży - winnic Sula. Wino o tej nazwie, mimo iż jest na rynku od stosunkowo niedawna, można bezsprzecznie uznać za najlepsze indyjskie osiągnięcie w dziedzinie fermentacji winogron.

Koszt zakupu wina w sklepie w Bombaju przekracza 1000 rupii - głównie z powodu wysokich podatków. Na szczęście w samej winnicy ceny były bardziej przyjazne.





W czasie zwiedzania się kilku ciekawych rzeczy. Winnica została założona w roku 1997 przez Hindusa, który pracował w Kalifornii. Po powrocie do swojego kraju najpierw zajął się uprawą mango, ale kiedy ten pomysł nie wypalił, przerzucił się na wino. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Z początkowych 30 akrów, winnica rozrosła się do 1500 akrów, i jest w stanie produkować 7 milionów litrów. W Indiach są dwa sezony zbioru winogron, jednakże Sula wykorzystuje tylko jeden - od stycznia do marca. Pomijając dalsze fakty na temat produkcji, fermentacji i butelkowania, przejdźmy do najlepszej części zwiedzania winiarni, czyli do degustacji. Po kolei mieliśmy okazję spróbować sześciu różnych win: musujące, 2 rodzaje białego, jedno czerwone, jedno różowe i jedno.. hmm chyba też różowe.





Po degustacji kupiliśmy całą butelkę czerwonego wina i spędziliśmy upalne popołudnie siedząc w cieniu na balkonie winnicy, podziwiając okolice, odpoczywając z dala od głośnego i zanieczyszczonego Bombaju. Kieliszek wina, drobna pogawędka i bryza znad jeziora. W międzyczasie spotkaliśmy kolegę Arjuna, który mieszka w Nashik. Razem pojechaliśmy do następnej winnicy i dotarliśmy nad brzeg jeziora. Pod wieczór ów kolega zabrał nas jeszcze do swojego domu, gdzie spotkaliśmy jego rodziców.





Co prawda powrotny autobus do Bombaju wyssał z nas całą radość dnia, szczególnie przejazd przez dzielnicę Thane, gdzie powietrze motywuje do nieoddychania, ale i tak była to przyjemna wycieczka.

6 komentarzy:

  1. ciekawe, ciekawe, może jednak warto pojechać kiedyś do tych Indii ...

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie sie czyta te reportaze,plantacje niczym z Europy, podoba mi sie wasza aktywnosc,umiejetnosc wyszukiwania i podgladania roznorodnych atrakcji tego arcyciekawego kraju

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja miałem okazję smakować ostatnio wina polskie :D domowej roboty. Najprzód było wino z papierówek od babci - cud miód, wspaniała złocista barwa i piękny posmak jabłuszek, potem była nalewka z płatków róży - niebo w gębie - wypijasz a po chwili po języku i policzkach rozlewa się smak świeżutkiego pączka z nadzieniem różanym =D Następne w degustacji było cierpko-słodkie wino z aronii, potem portugalskie porto, kalifornijskie różowe carlo rosi o delikatnej nucie truskawkowej a na zakończenie wino malinowo-wiśniowe. Nie było co prawda takich ładnych widoków jak u Ciebie Adamie ale po takiej ilości wina różne rzeczy dało się zobaczyć... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. P.Lukaszu,wspanialy,bezkonkurencyjny POMYSL na rodzime przetworstwo z babcia "biznes woman- cud miod"na czele /koniecznie!/i te papierowki,roze,maliny,wisnie w ruch/koniecznie/a porto i carlo mozna sobie darowac.Czekam na rozwoj wydarzen i rezerwuje kolejke na degustacje

    OdpowiedzUsuń
  5. Już na wstępie muszę przeprosić i sprostować - od babci (mojej) było tylko wino z papierówek. Reszta natomiast serwowana była na wieczornej degustacji u moich znajomych (Iwonkę i Witka pozdrawiam serdecznie! :D). Te właśnie dobra powstały dzięki ich babciom/dziadkom tudzież ciociom/wujkom. A jeśli uda mi się kiedyś zdobyć lub zrobić (oo tak!) podobne specjały, możnaby je wspólnie wybombić z Autorem bloga oraz jego wiernymi Czytelnikami...

    OdpowiedzUsuń
  6. Król Autor i Czytelnicy okrągłego bloga! :D

    OdpowiedzUsuń