sobota, 26 września 2009

Mała wycieczka po Bombaju. Grupa składała się ze mnie, Nikolasa z Brazylii i Mariny z Rosji. Według planu, mieliśmy wybrać się rano. Plan padł dość szybko, bo ostatecznie w centrum byliśmy dopiero o 14. Pomijając wszystkie mniej lub bardziej ambitne zamierzenia, udaliśmy się do „ikony” Bombaju - Gateway of India (za zdjęciu). Zaraz obok znajduje się słynny hotel Taj Mahal Palace. Właściwie nie wiadomo czy jest bardziej słynny z powodu atrakcji turystycznych czy terrorystycznych, uwzględniających bomby i zakładników.





Czasu starczyło nam już tylko na zwiedzenie Elephanta Island. Jest to niewielka wyspepka znajdująca się około 10 km od Taj Maral Palace. Prom płynie standardowo godzinę, ale nasz się chyba zgubił i płynął dwie. Wyspa jest popularna wśród turystów z powodu świątyń wyrzeźbionych w jaskiniach. Lokalna nazwa miejsca to Gharapuri. Elephanta wzięło się stąd, że w XVII wieku Portugalczycy zobaczyli posąg słonia na nadbrzeżu. Należy się cieszyć, że nie zobaczyli czegoś innego, bo nazwa wyspy mogłaby przypadkiem brzmieć naprawdę głupio. Słoń w każdym razie się rozpadł (pewnie z wrażenia), później Anglicy przewieźli szczątki i złożyli go powrotem w całość w jednym z parków w Bombaju.

Po wyjściu z promu można przejechać się małym pociągiem, który pokonuje niesamowitą odległość ok. 200 metrów. Według przewodnika pociąg dodaje miejscu „uroku starego świata”. Ludzie piszący książki dla turystów naprawdę mają fantazję, co nie?



Po drodze do jaskiń znajduje się mnóstwo straganików z pamiątkami, rzeźbionymi słonikami, drewnianymi pudełkami, koszulkami i biżuterią. Na szczęście udało nam się odciągnąć Marinę od kramików na tyle szybko, że jeszcze zdążyliśmy wejść do świątyń, pół godziny przed zamknięciem. Chętni (lub leniwi) mogą dać się wnieść na górę na lektyce.



Ciekawą rzeczą jest opłata wejściowa do jaskiń. Hindusi płacą 10 RS, wszyscy inni – 250. Może byłoby to ok w stosunku do niektórych amerykańskich turystów, którzy pewnie ważą tyle co 25 Hindusów. Niestety z tego co wiem podobne opłaty są w tym kraju standardem.

Wyspa była miejscem kultu dla wyznawców Śiwaizmu, jednej z głównych sekt Hinduizmu, uznającego Sziwę za najważniejszego boga (drugą ważną sektą jest jest Wiszuizm z bogiem Wiszną). Z kilku jaskiń-świątyń najlepiej zachowała się największa, w której przedstawiono Sziwę we wszystkich jego postaciach, kiedy niszczy, tworzy i ochrania wszechświat. Centralnym punktem świątyni jest ogromna płaskorzeźba przedstawiająca 3 twarze Sziwy prezentujące jego 3 aspekty. Jeśli dobrze pamiętam (mogę się mylić), to tak na prawdę płaskorzeźba przedstawia 5 twarzy, przy czym jedna patrzy do tyłu, a ostatnia jest transcendentna, więc jej w ogóle nie widać (tak, Hinduizm jest skąplikowany).







3 komentarze:

  1. Nadrobiłeś zdjęcia :) a wycieczka bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko cacy - ale coś sie brachu nie uśmiechasz na tych zdjęciach ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiecham się poza zdjęciami

    OdpowiedzUsuń