Tu jest już ciekawie. Są więc taksówki – takie ładniutkie, żółto-czarne, zardzewiałe, trochę dziurawe, oczywiście bez pasów bezpieczeństwa, a klima jest w postaci otwartych okien, przez które ochoczo wpadają spaliny. Oczywiście są też normalne taksówki, tyle, że droższe. Chyba w każdym taxi przy przedniej szybie stoi słonik symbolizujący jakieś bóstwo (pewnie patrona kierowców…słoni). Wyróżniamy właściwie dwa sposoby jazdy: w jednej opcji jest włączony licznik, na podstawie którego się płaci przy wysiadaniu. Oczywiście zazwyczaj kierowca wymyśli sobie cenę z sufitu, więc my ze złowrogim uśmiechem prosimy o cennik i płacimy tyle ile pisze na kartce. Jeśli nie mamy wyliczonych drobniaków (a te się zawsze przydają), to sprawdzamy uważnie resztę i zwracamy uwagę kierowcy, że źle nam wydał i powinien jeszcze zwrócić x rupii. Ten czasem uda zaskoczonego, że mu się pomyliło :D
Opcja numer dwa polega na tym, że targujemy się przed jazdą. Usłyszaną kwotę należy podzielić co najmniej przez 2 i się dalej targować. Jeszcze nie jestem w tym dobry, ale podejrzewam, że będę miał mnóstwo okazji, żeby poćwiczyć – na razie równie dobrze mógłbym walczyć w klatce z tygrysem, który nie jadł od dwóch tygodni. Ogólnie rzecz biorąc, taksówkarze i rikszarze zazwyczaj będą starali się nas naciągnąć, ale nie należy się tym przejmować, bo oni tak zawsze robią ze wszystkimi. My jako obcokrajowcy po prostu jesteśmy jakby łatwiejszym kąskiem. Od jednego Szwajcara dowiedziałem się, że jeśli ktoś wygląda niezbyt przyjaźnie (niebezpiecznie), to raczej nie będą się starali go oszukać, w odróżnieniu od miłych osób. Ale raczej nie znaczy to, że powinniśmy podróżować z nożem w zębach.
Należy się ponadto przyzwyczaić do jazdy po ulicach. Jak się boimy wypadków, to lepiej zamknąć oczy, nałożyć słuchawki na uszy i intensywnie myśleć, że jest się gdzieś indziej. Ogólnie pasy ruchu nie istnieją, jeździ się tam, gdzie akurat jest miejsce. Najważniejszą umiejętnością, jak się wydaje, jest dużo i wytrwale trąbić, szczególnie, jeśli trąbią na nas. Właściwie na wielu pojazdach z tyłu pisze „Horn please”. Czasem zdarzają się też napisy w stylu „no entery” czy „keep safe THE distance” (chrońmy odległość?)
Jeśli stwierdzamy, że przejazd taksówką jest zbyt nudny, to można się przesiąść do *autorikszy. A jeśli i to nie jest zbyt pasjonujące, to pewnie można samemu wsiąść na motorek albo rower. Ja raczej nie spróbuję, a jeśli nawet, to raczej nie będę w stanie tego, albo właściwie czegokolwiek innego, opisać.
*Autoriksza – trzykołowy wehikuł do przemieszczania się w czasie (czasochłonny) i przestrzeni, którego strefa zgniotu zaczyna się na tylnej tablicy rejestracyjnej. Przejazd czymś takim czyni nas bardzo szczęśliwymi – szczególnie, gdy po wyjściu jeszcze żyjemy i mamy tyle samo kończyn ile przed wejściem (czy są nasze i w takim samym stanie to już inna sprawa).
Są także autobusy. Tu sprawa jest wyjątkowo prosta – autobusami nie jeździmy. I nie dlatego że są tak zatłoczone, że śledzie z beczki dostałyby klaustrofobii. Po prostu napisy są w większości w Hindii, więc nie mamy bladego pojęcia skąd dokąd i którędy. Ponadto przystanki są nieopisane lub mają nazwy w Hindi (na jedno wychodzi). Jedynym sposobem jest pytanie się innych.
Pociągi – i tu są prawdziwe Indie :) Jak ktoś narzeka na standard w PKP to zapraszam tutaj. Ogólnie pociągi mają I i II klasę, przy czym obie mogą być w tym samym wagonie. Nie do końca wiem czym się różnią (oprócz ceny) – no, może jest tapicerka w przedziale, ale tłok w godzinach szczytu jest na pierwszy rzut oka taki sam (jeżdżę na razie tylko drugą, więc ciężko powiedzieć). Ponadto są przedziały dla kobiet i mężczyzn, przy czym kobiety mogą jechać w męskich, na odwrót się niestety nie da (dyskryminacja). Ogólnie rzecz biorąc, w pociągach jest pewien system kastowy – z opowieści wynika, że w odpowiednich przedziałach mogą podróżować tylko odpowiedni ludzie, a reszta nie jest wpuszczana. Obcokrajowcy mogą jeździć wszędzie (no, oczywiście przy zastosowaniu się do męskich/żeńskich przedziałów).
Tłok w godzinach szczytu (czyli zazwyczaj) jest taki, że nawet autobusy bledną. Jak ktoś jest niski to musi mieć …ee.. no niewesoło. Najwięcej atrakcji dostarcza wsiadanie/wysiadanie. Wyskakujemy z pociągu zanim się zatrzyma, a wskakujemy jak już rusza. Powód jest dość prosty – mnóstwo (naprawdę MNÓSTWO) ludzi chce w tym samym czasie wsiąść i wysiąść, a pociąg na nikogo nie czeka (dzięki czemu, uwaga uwaga, się nie spóźnia). Wobec tego na każdej stacji w epickiej i odwiecznej batalii ścierają się dwie masy ludzkie o zupełnie przeciwnych interesach – jedni chcą być w środku, drudzy na zewnątrz. Żeby wsiąść/wysiąść nie patyczkujemy się, tylko przepychamy ile wlezie. Jeśli chcemy zachować pozory kultury, możemy powstrzymać się od trafiania łokciem w twarz. Najlepsze jest to, że wszyscy są tak przyzwyczajeni do walki i pośpiechu, że nawet jak po godzinach szczytu jest spokój i dużo miejsca, to dalej ludzie wpadają do pociągu tak, jakby ich gonił poborca podatkowy.
Poniżej zdjecia taksówek, rikszy, ulic i ciężarówki. Zdjęcie pociągu wkrótce - chociaż mozna je sobie wyobrazić - pomyślcie o wielu ludsziach upakowanych w ciasnym miejscu, a poźniej pomnózcie ilośc osób przez 2, a miejsce podzielcie na pół.




Należy się ponadto przyzwyczaić do jazdy po ulicach. Jak się boimy wypadków, to lepiej zamknąć oczy, nałożyć słuchawki na uszy i intensywnie myśleć, że jest się gdzieś indziej. Ogólnie pasy ruchu nie istnieją, jeździ się tam, gdzie akurat jest miejsce. Najważniejszą umiejętnością, jak się wydaje, jest dużo i wytrwale trąbić, szczególnie, jeśli trąbią na nas. Właściwie na wielu pojazdach z tyłu pisze „Horn please”. Czasem zdarzają się też napisy w stylu „no entery” czy „keep safe THE distance” (chrońmy odległość?)
Jeśli stwierdzamy, że przejazd taksówką jest zbyt nudny, to można się przesiąść do *autorikszy. A jeśli i to nie jest zbyt pasjonujące, to pewnie można samemu wsiąść na motorek albo rower. Ja raczej nie spróbuję, a jeśli nawet, to raczej nie będę w stanie tego, albo właściwie czegokolwiek innego, opisać.
*Autoriksza – trzykołowy wehikuł do przemieszczania się w czasie (czasochłonny) i przestrzeni, którego strefa zgniotu zaczyna się na tylnej tablicy rejestracyjnej. Przejazd czymś takim czyni nas bardzo szczęśliwymi – szczególnie, gdy po wyjściu jeszcze żyjemy i mamy tyle samo kończyn ile przed wejściem (czy są nasze i w takim samym stanie to już inna sprawa).
Są także autobusy. Tu sprawa jest wyjątkowo prosta – autobusami nie jeździmy. I nie dlatego że są tak zatłoczone, że śledzie z beczki dostałyby klaustrofobii. Po prostu napisy są w większości w Hindii, więc nie mamy bladego pojęcia skąd dokąd i którędy. Ponadto przystanki są nieopisane lub mają nazwy w Hindi (na jedno wychodzi). Jedynym sposobem jest pytanie się innych.
Pociągi – i tu są prawdziwe Indie :) Jak ktoś narzeka na standard w PKP to zapraszam tutaj. Ogólnie pociągi mają I i II klasę, przy czym obie mogą być w tym samym wagonie. Nie do końca wiem czym się różnią (oprócz ceny) – no, może jest tapicerka w przedziale, ale tłok w godzinach szczytu jest na pierwszy rzut oka taki sam (jeżdżę na razie tylko drugą, więc ciężko powiedzieć). Ponadto są przedziały dla kobiet i mężczyzn, przy czym kobiety mogą jechać w męskich, na odwrót się niestety nie da (dyskryminacja). Ogólnie rzecz biorąc, w pociągach jest pewien system kastowy – z opowieści wynika, że w odpowiednich przedziałach mogą podróżować tylko odpowiedni ludzie, a reszta nie jest wpuszczana. Obcokrajowcy mogą jeździć wszędzie (no, oczywiście przy zastosowaniu się do męskich/żeńskich przedziałów).
Tłok w godzinach szczytu (czyli zazwyczaj) jest taki, że nawet autobusy bledną. Jak ktoś jest niski to musi mieć …ee.. no niewesoło. Najwięcej atrakcji dostarcza wsiadanie/wysiadanie. Wyskakujemy z pociągu zanim się zatrzyma, a wskakujemy jak już rusza. Powód jest dość prosty – mnóstwo (naprawdę MNÓSTWO) ludzi chce w tym samym czasie wsiąść i wysiąść, a pociąg na nikogo nie czeka (dzięki czemu, uwaga uwaga, się nie spóźnia). Wobec tego na każdej stacji w epickiej i odwiecznej batalii ścierają się dwie masy ludzkie o zupełnie przeciwnych interesach – jedni chcą być w środku, drudzy na zewnątrz. Żeby wsiąść/wysiąść nie patyczkujemy się, tylko przepychamy ile wlezie. Jeśli chcemy zachować pozory kultury, możemy powstrzymać się od trafiania łokciem w twarz. Najlepsze jest to, że wszyscy są tak przyzwyczajeni do walki i pośpiechu, że nawet jak po godzinach szczytu jest spokój i dużo miejsca, to dalej ludzie wpadają do pociągu tak, jakby ich gonił poborca podatkowy.
Poniżej zdjecia taksówek, rikszy, ulic i ciężarówki. Zdjęcie pociągu wkrótce - chociaż mozna je sobie wyobrazić - pomyślcie o wielu ludsziach upakowanych w ciasnym miejscu, a poźniej pomnózcie ilośc osób przez 2, a miejsce podzielcie na pół.




Stary! czytam to w pracy i nie mogę się powstrzymać od śmiechu :D Masz talent, napisz i wydaj książkę - sukces, podobnie jak Cejrowskiego - murowany :)
OdpowiedzUsuń