poniedziałek, 2 listopada 2009

Goa

W końcu relacja z tego słynnego Goa. Jeśliby ktoś przypadkiem nie słyszał o tym jakże znanym miejscu to:

Goa jest najmniejszym stanem, położonym na zachodnim wybrzeżu Indii, zaledwie 400 km na południe od Bombaju. Obok Taj Mahal-u i Czerwonego Fortu w Delhi jest najbardziej popularnym celem turystycznym w tym kraju. Z czego słynie? Przede wszystkim z plaż, a także z portugalskiej architektury. Tak, to właśnie zachodni sąsiedzi Hiszpanów byli pierwszymi, a zarazem i ostatnimi Europejczykami, którzy mieli kolonie w Indiach. Już w 1510 roku założyli faktorię handlową i miasto Old Goa. Czemu więc Portugalczycy nie zajęli całych Indii? Pewnie jak tylko pojechali gdzieś dalej w głąb lądu to od razu stwierdzili, że na plażach było tak fajnie, że nie ma sensu sie pchać nigdzie indziej i szybko wracali :) Terytorium powróciło do Indii w roku 1961, po inwazji wojsk rządowych. Dzięki Portugalczykom Goa jest najbardziej chrześcijańskim stanem Indii (obecnie około 26% ludności). Ponadto zachowało się portugalskie budownictwo: pobielane kościoły i kolorowe dworki naprawdę cieszą oko.

Swój szczyt popularności i rozkwitu Goa musiało przeżywać w latach 60 i 70, gdy przyjeżdżały tutaj całe masy hippisów. Zbuntowani młodzi ludzie przybywali tu w poszukiwaniu mistycyzmu i oświecenia, zazwyczaj nie rozstając się z narkotykami i doprowadzając się do całkowitego upadku i degeneracji. Te legendarne czasy jednak bezpowrotnie minęły - obecne Goa to miejsce typowo turystyczne, z hotelikami, restauracjami, barami.

Ważne pytanie - czy warto się wybrać na Goa? Cóż, jeśli się jest w Indiach, to zdecydowanie tak, chociaż słyszałem opinie niektórych tubylców jakoby były dużo lepsze miejsca, nawet jeśli chodzi o plaże. Natomiast lecieć tutaj specjalnie przez pół świata tylko po to, żeby zobaczyć Goa... to nie. Ach, nie chodzi o to, że tutejsze plaże są złe (palmy, piaseczek, idealna woda), aleee... jeśli ktoś chce typowo wypocząć, to lepiej będzie się bawił w dobrze zorganizowanych i przyjaznych kurortach Tajlandii czy Malediwów (jeśli tylko nie będzie musiał się zapoznać z przelotnym tsunami). Jakie są minusy? Jednym słowem - to dalej są Indie. A wiec po plażach kręcą się stada psów i krów (no prawie jak gangi, szkoda że się nie zwalczają). Następną grupą pałętającą się po okolicy są sprzedawcy (właściwie głównie sprzedawczynie) koralików, muszelek i innych jakże niewątpliwie przydatnych obiektów. Właściwie to wolę te pierwsze dwa ugrupowania, bo stoją sobie z boku i nikogo nie zaczepiają. Natomiast ci ostatni nie znają znaczenia słowa "nie" i będą nas nękać do upadłego. Są na to sposoby (zakopać się metr pod piaskiem albo wypłynąć żabką na środek morza Arabskiego?), ale o tym w dziale "kup pan cegłę, czyli zestaw małego handlarza" który ukaże się wkrótce. Inne niedogodności mogą się wiązać z niepokojami społecznymi, biedą, czy popularnym w tym kraju sposobem sędzania wolnego czasu po przez organizację zamachów terrorystycznych.

Zdjęcia i opisy z wycieczki pojawią się w kolejnych postach - James Bond powróci w "pociągu do Madgaon" :D

3 komentarze:

  1. Siema - coś mam wrażenie, że Ci się nie podobało ... czy aż tak tródno tam odpocząc? a co z "bogatszymi" Hindusami - gdzie oni jeżdzą na plażę jeśli nie do Goa ?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Alez skądże, mi się podobało (o czym w kolejnych edycjach). Chciałem tylko napisać, jak to wygląda naprawdę, a nie jak w ulotkach turystycznych. Znam kilku ludzi którzy przyjeżdżają na Goa wielokrotnie i dalej chcą tu wracać.

    OdpowiedzUsuń
  3. noi dobrze ze zachowalo sie jeszcze troche natury..psy, krowy, handelek roznosciami.. a nie te nudne manhatany i giganty-markety..

    OdpowiedzUsuń