czwartek, 5 listopada 2009

Pociąg do Margao

Wypoczynek na Goa należało zacząć od kupna biletu na pociąg. Proste, nie?

Nie. O ile bilety na krótkie trasy (do kilku godzin) można bezproblemowo kupić w kasie, o tyle z dłuższymi przejazdami są jakieś przekręty. Według jednego Hindusa, obywatele Indii muszą ubiegać się o taką podróż co najmniej 3 miesiące wcześniej! Turyści tylko 5 dni (albo to było 5 miesięcy i 7 dni?). Może chciał nas tylko naciągnąć na podróż klimatyzowanym autokarem, za jedyne 1400 RS w jedną stronę. Udaliśmy się jednak to pewnego typu biura w pobliżu głównej stacji kolejowej, gdzie obsługiwano tylko obcokrajowców. Żeby dostać bilet należało stawić się osobiście, z ważnym paszportem, i na dodatek odpowiednią wizą. My stawiliśmy się w niepełnym składzie, bez niektórych paszportów i z kilkoma nieodpowiednimi wizami. I tak, po lekkich kombinacjach i kupowaniu kilku biletów na te same osoby, dostaliśmy to co chcieliśmy. No, prawie. Z powodu braku biletów dla wszystkich musieliśmy się podzielić na dwie grupy - pierwsza dostała "drugą klasę z klimatyzacją" (850 RS od osoby), a druga "wagony sypialne" (300 RS). Jakaż była różnica? Otóż w tych pierwszych - była limatyzacja, w miarę mało ludzi, pościel, poduszki oraz gniazdka elektryczne, natomiast te drugie zawierały tłum ludzi i tłum karaluchów. Wydawać by się mogło, że robaki przeszkadzały tylko nam. W drodze powrotnej wybiliśmy na spółkę z Ahmedem z 12, co najmniej drugie tyle uciekło. Ja spałem na samym dole, więc byłem najbardziej oblężony i trochę czasu mi zajęło, żeby zmusić się do zaśnięcia wśród ruchomych celów. Jeśli chodzi o tłum ludzi, to jak wyszedłem do ubikacji, a na stacji wpadły do pociągu masy Hindusów, to myślałem, że już nie wrócę na swoje miejsce - po przesunięciu kilku paczek i przeciśnięciu się przez zakamarki w końcu się udało.

Ubarwieniem podróży jest „wagon restauracyjny” (na zdjęciach), gdzie przygotowuje się posiłki – menu są poprzyklejane w przedziałach na ścianach. Ponadto co chwilę słychać głos sprzedawcy różnego rodzaju przekąsek i napojów, przechadzającego się tam i z powrotem (polskim odpowiednikiem byłby kolo z pociągu na Mazury sprzedający zimne piwo). Można dostać herbatę („czaj czaj”, na zdjęciu), kawę, soczek, ziemniaczka albo niewątpliwy hit – „chicken lollipop”.


 
 


Najważniejsze – w południe, po 14 godzinach jazdy,  znaleźliśmy się w Margao (Madgaon) –centralnym mieście południowego Goa. Teraz wystarczyło dostać się na dobrą plażę…

James Bond (Jaś Wędrowniczek) powróci w odcinku „from Palolem with love”.

7 komentarzy:

  1. a czy serwis z herbatą jak na załączonym obrazku to jest w cenie biletu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, całe dodatkowe jedzenie jest płatne, ale w miarę tanie - herbata kosztowała 5-10 RS.

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm Indie vs PKP ciekawe kto by wygrał :D

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystkiego najlepsiejszego z okazji urodzin Adamek =D 24 Ci stuka

    OdpowiedzUsuń
  5. ...szlag, miałem zdąrzyć przed bombajską północą... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W Polsce masz jeszcze urodziny, także przyjeżdżaj szybko! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. szlag po 2kroć - miao być "zdążyć" :D
    btw - zajefajny kibelek, butów sobie nie zamoczysz :D

    OdpowiedzUsuń