poniedziałek, 25 stycznia 2010

Ile osób potrzeba, aby naprawić prąd w Indiach?

W celu naprawy przełącznika w ścianie będziemy potrzebować:
Noża stołowego
Powyginanej pincety - jako śrubokrętów
Obcinaczki do paznokci - jako kombinerek i przecinaka do drutów
Czystej podłogi - aby łatwo było szukać śrubek
Taśmy klejącej - jako izolacji
Długopisu - do oznaczania kabelków
Komórki z jasnym wyświetlaczem - jako lampki
Chińczyka - do trzymania komórki z jasnym wyświetlaczem..
Ponadto:
Cztery łyżki odwagi, szczyptę inteligencji (albo jej zupełny brak, w zależności od opinii), łapy stabilne jak u chirurga, kilka litrów cierpliwości (najważniejsza cecha w Indiach) i ze trzy kropelki dobrej pamięci.

Celem naprawy jest przełącznik światła/gniazdka - w Indiach wszystko połączone jest ze wszystkim, a okablowanie zazwyczaj przypomina stado zakręconych węży grających w twistera na suto zakrapianej imprezie.

Ponieważ mamy czas tylko wieczorem, naprawy dokonujemy po ciemku z wykorzystaniem Chińczyka i jego komórki. Najpierw wyłączamy korek podłączony do zepsutego przełącznika. Po namyśle wyłączamy wszystkie możliwe przełączniki i korki, jakie jesteśmy w stanie dosięgnąć. Po kolejnym namyśle wychodzimy na zewnątrz i odcinamy zasilanie na głównej tablicy rozdzielczej. Rozważamy, czy nie wykorzystać Chińczyka do sprawdzenia prądu w gniazdku, ale szkoda tracić dobre źródło światła.
Rozkręcamy przełącznik używając noża, a w przypadku bardziej upartych i ciężko dostępnych śrubek - pincety. Zdobyte w ten sposób części kładziemy na losowych pułkach, aby w czasie składania mieć radochę w nerwowym przeszukiwaniu mieszkania. Po rozkręceniu całej konstrukcji (ciągle połączonej z kablami) okazuje się, że stopiła się mała, plastikowa część jednego z przycisków. Szybko przypominamy sobie, że używamy tylko dwóch z trzech guziczków, więc mamy jeden zapasowy. Po szybkiej zamianie staramy się przez godzinę (ciągle stojąc przy ścianie) złożyć całość z powrotem. Kiedy już dojdziemy do wniosku, że w tym celu musimy być tak dokładni jak przy lutowaniu ścieżek w mikroprocesorach, rozkręcamy wszystkie kabelki (uparte i zardzewiałe traktujemy obcinaczką do paznokci). Wcześniej należy oczywiście oznaczyć, który kabelek był przymocowany w którym miejscu. Teraz możemy bawić się naszym małym urządzonkiem w spokoju na stole, zamiast ćwiczyć jogę na ścianie przy świetle z komórki przy próbie złożenia przełącznika zaprojektowanego przez nieszkodliwego wariata. Kiedy przyciski są już na swoim miejscu, możemy przykręcić kable i włożyć gniazdko do ściany. Wszystko pięknie, ale oczywiście zostaje nam jeden przewodzik, który wymknął się znakowaniu długopisem. Cóż, jest tylko sześć możliwości - ciekawe co się spali, jak się pomylimy. Po długich przemyśleniach i rozważaniach wtykamy kabelek w złe miejsce - światło w kuchni zapala się, gdy ustawimy kilka przełączników w odpowiedniej sekwencji. Za drugim razem jest podobnie, z tym, że teraz włączamy gniazdko. Po zebraniu wszystkich faktów znajdujemy odpowiednie miejsce dla samotnego kabelka, wkręcamy wszystko w ścianę i zostajemy bogiem elektryczności...

Na koniec piękne, artystyczne zdjęcie.




2 komentarze:

  1. buahahahahahahahahaha stary - świetne świetne - od dziś jesteś Moim bogiem elektryczności =]
    Uważaj na Siebie ziom pozdrawiam i życze powodzenia w usówaniu innych drobnych usterek w domu - czekamy z niecierpliwością :P

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no jakby zgadłem w większości .... może pomyślę o etacie elektryka w Indiach ....

    OdpowiedzUsuń