Dzisiaj kilka zdjęć z wycieczki do muzeum Księcia Walii w Bombaju. Właściwie dawniej Księcia Walii. Nazwa została zmieniona na krótką, wpadającą w ucho i łatwą do zapamiętania "Chhatrapati Shivaji Maharaj Vastu Sangrahalaya". Cokolwiek to oznacza. Nie była to jedyna tego typu zamiana w Indiach. Główna stacja kolejowa przekształciła się z Victoria Terminus na Chhatrapati Shivaji Terminus. Sam Bombaj to obecnie Mumbai (na cześć lokalnego bóstwa), a dalej: Madras to Chennai, Kalkuta to Kolkata itd. Co najlepsze, nie stało się to zaraz po wyjeździe Brytyjczyków, ale zaledwie kilkanaście lat temu.
Ale kto by się przejmował nazwą, ważne, że wstęp był tani, gdyż dostałem zniżkę studencką - przecena z 250 na 8 rupii. Nie zdziwiłbym się, jeśli byłoby to jedyne miejsce w Indiach, gdzie mogłem takową zniżkę otrzymać.
Ale kto by się przejmował nazwą, ważne, że wstęp był tani, gdyż dostałem zniżkę studencką - przecena z 250 na 8 rupii. Nie zdziwiłbym się, jeśli byłoby to jedyne miejsce w Indiach, gdzie mogłem takową zniżkę otrzymać.
Jeśli chodzi o same zdjęcia, to nie wiem skąd się wzięły. Przecież był zakaz robienia zdjęć. Na pewno nie czaiłem się między gablotami i nie przemykałem niezauważony pomiędzy strażnikami jak w jakiejś grze komputerowej. Skądże. Cóż, obrazki musiały jakoś same wpisać się na mój aparat. Innego wyjaśnienia nie widzę ;)





Przed muzeum udało mi się nakręcić krótki filmik ze sprzedawcą piszczałek. Zawsze mnie zastanawia, jak ci handlarze zarabiają na życie, gdyż jest ich naprawdę dużo, i rzadko widzę, żeby udało im się coś sprzedać. Ale cóż, skoro są, to ktoś musi to jednak kupować, i najpewniej tym kimś są właśnie turyści.
A ten rybek to co to za rybek? Pamiętasz może?
OdpowiedzUsuńNiestety, pamiętam tylko, że to był wyjątkowo duży rybek...
OdpowiedzUsuń